piątek, 23 lipca 2010

Czas na odpoczynek, wyjeżdżam!

Nareszcie, jutro z samego rana wyjezdzamy do Polski na trzy tygodnie.
Naszą tradycją jest juz zwiedzanie miejsc na naszej drodze, bylo Drezno, Poczdam i Sanssouci. Tym razem padlo na kraine Szprewald niedaleko granicy polsko-niemieckiej. Mam nadzieje ze nie bedzie padac bo pogoda tu pogorszyla sie. Jak wroce to zdam relacje z wojaży.

Ostatni czas byl u mnie bardzo tworczy i intensywny, powstało duzo rzeczy przede wszystkim z myslą o upominkach dla znajomych.
I jakos tak padlo na woreczki, ich wlasnie zrobilam najwiecej.
Schematy hafcikow na nich pochodza od Penelopis i od Mai.


A jak zobaczylam u Penelopis tą dame, od razu poczulam do niej sympatie. Poprosilam o wzorek i powatala zawieszka, mieciutka bo w srodku gabeczka jest.


Wiele z Was zgadło co bedzie z tkanin i drewienek przedstawionych w poprzednim poscie.
Otóż stateczki, naprawde nie jest to skomplikowane do wykonania.
Na przyszle lato bo teraz juz nie dam rady marzy mi sie taki model ale w wiekszych rozmiarach, o wysokosci okolo 50 cm. Tylko musze rozejrzec sie za duzym " kadlubem"
Tez czesc jedzie ze mna do Polski.


Nastepna niespodzianka tym razem dla brata, zrobilam raczej ozdobilam pudelko na plyty.
Kupilam w surowym stanie:


Malnełam bejca (ciemny dab), dodałam napis.


Na koniec jeszcze pokaze co uszylam dla kolezanki -suknie.
Nie jest jeszcze skonczona, musze zrobic przymiarke, ale juz duzo widac.


Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i goraco.
Kto ma jeszcze urlop przed soba zycze aby byl udany.
A po moim powrocie szykuje sie dla Was niespodzianka.
Buzka

poniedziałek, 19 lipca 2010

Lato w domu

Dzis o letnich dekoracjach, ktore byly zapowiadane w ostatnim poscie.
Lubie otaczac sie takimi sezonowymi drobiazgami, nastrajaja i wprowadzaja do domu akurat teraz nadmorski klimat.

Bawelniane muszle tildowe, wykroje znalazlam w ksiażce Tildas Sommerwelt.
No i musialam je uszyc.


W sypialni muszle znalazly swoje miejsce w wiklinowym koszu.
Te pod kloszem zbieralam nad morzem.

Tu lniane ryby, na napis i gwiazdki zrobilam szablon, malowane farbami.



Lampionik zakupiony za doslownie 1€, i oczywiscie przerobiony.






A na tarasowym stole sielsko.
Kupilam fajny wiklinowy koszyk na butelki, dodalam mu koronke.
Szyszka na nóżce to tez nowy zakup.
A w zielonej butelce cytrynowa nalewka, jest to pierwsza nalewka jaka zrobilam, przepis znalazlam u Joanny.



Przedstawiam tez tace, baardzo przydatna jesli wszystkie posilki spożywa sie na tarasie.


A to juz zakup na starociach, haftowane chusteczki, nie wiem jeszcze na co sie przydadza, ale ich uroda sprawila, ze je kupilam. Sprzedaje je pewna starsza kobieta z Polski i zawsze u niej dostane upominek, tym razem różowa byla prezentem.


Wiem, ze dzisiejszy post jest troche chaotyczny, ale musze sie jeszcze pochwalic kolejna przesylka ktora dotarla do mnie. Z Myszka zrobilysmy wymianke, te ruloniki to wydruki na tkaninie (wiadomo moja drukarka tego nie umie), piekna serweta i bryloczek idealny dla krawcowej, juz pelni swoja role i uwielbiam go.
Myszko wielkie dzieki!


Na koniec jeszcze pokaże nad czym pracuje, albo raczej mam zamiar, z tego ma coś powstac, jesli sie uda niedlugo zaprezentuje.


Pozdrawiam Was niezwykle cieplo.

wtorek, 13 lipca 2010

Nadmorskie klimaty i zaskakujaca przesyłka.

Jedną z pieknych niedziel spedzilismy nad holenderskim morzem w Den Haag.
Swietny jest taki nawet jednodniowy wypoczynek, mozna naładowac baterie i powylegiwac sie.
Spacerowalam, czytalam, zbieralam muszelki, bylo cudownie.
Na ten wyjazd poddalam metamorfozie koszyk plazowy.
Wymalowalam go biala farba, na szczescie trzyma sie i nie łuszczy i uszyłam nowa bawełniana podszewke.


Przed wygladal tak.


Do kapelusza uszylam rożana broszke.




Nadrobilam troszke zaleglosci ksiazkowych.


Jak lezalam sobie na plazy pomyslalam , ze taki parasol sloneczny bylby super i milo pod takim odetchnac od promykow slonka. I chyba czytanie byloby przyjemniejsze.
Po powrocie wyruszylam do sklepu po ów parasol.
Oczywiscie bialych nie bylo, kupilam ten niebieski i uszylam nowy "pokrowiec" z bawelny.


O niebo lepiej sie prezentuje.
I kotwiczki wymalowalam.


Na worku tez wlasnorecznie wymalowana kotwica.


Jeszcze musze sie pochwalic jedna rzecza, przesylka wspomniana w tytule.
Takich prezentow to ja sie nie spodziewalam , wiec tym bardziej sie ciesze.
A od kogo je dostalam, od wspanialej i niesamowitej kobietki MAI.
Maja jest moja nauczycielka w sprawach wlasnie haftowanych, jest specjalistka w tej dziedzinie.
Z kazdym pytanie zwracam sie wlasnie do Niej.
Popatrzcie sami jakie cudownosci, przydatne do moich haftow otrzymalam.
Maju dziekuje za to wszystko. Jestes wielka!


U mnie coraz wiecej dekoracji letnich, wszedzie muszelki.
Ale o tym nastepnym razem.

Kochani pozdrawiam Was niezwykle cieplo i bardzo dziekuje za Wasze wspaniale slowa ktore u mnie zostawiacie.
Buziaki